Jak widzę ogłoszenie, że motocykl z Francji to zapala mi się pierwsza czerwona lampka.
Jak widzę, że z Francji 2-3 letni motocykl z przebiegiem 7kkm to zapala mi się druga czerwona lampka.
Jak widzę, że oferta jest od zwyczajnego handlarza to już mamy 3 czerwone lampki
7kkm to żaden przebieg, a Street Triple R to, bądźmy szczerzy, zajebisty motocykl.
Jak często zdarza się, że ktoś kupi taki fajny motocykl, nie jeździ nim (w kraju gdzie motocykle i skutery są powszechne) i na dodatek sprzedaje praktycznie nowy i to po takiej cenie, że opłaca się go kupić Mirkowi handlarzowi z Polski?
Ja wiem, że jak się szuka to człowiek się napala i widzi się to co się chce zobaczyć. Często brakuje chłodnego spojrzenia.
To jest handlarz - on musi na tym zarobić, a ta jego cena już jest dość atrakcyjna.
No chyba, że wierzysz w takie handlowe cuda i różnego rodzaju perełki
Potem słucham te wszystkie historie, że Triumph to syf bo silnik padł po np. 10kkm.
Wystarczy, że "zdarzenie" nie było duże. Kilka elementów wymieniono na nowe i śladu nie ma.
Jednak cholera wie jak ucierpiał silnik?
Ostatnio taki jeden znajomy znalazł Ducati ze Włoszech. Rozbite. Za niewielkie pieniądze wymienił kilka elementów. Zero śladu, że moto miało jakąś przygodę, zero.
Do tego dochodzi kolejna kwestia. Na bank do 2016 roku wszystkie motocykle drogowe we Francji mogły mieć maksymalnie 100KM. O ile się nie mylę dopiero w 2016 roku został ten wymóg zniesiony.
Nie mam pojęcia na czym polegały modyfikacje i czy łatwo się ich pozbyć.